Nigdy jeszcze Nagroda Nobla lub inna nie zmieniła biegu wydarzeń w żadnym kraju. I ta nagroda w niczym nie zmieni biegu wydarzeń w Polsce. Rząd polski niezachwianie kontynuuje swoją linię programową wyznaczoną przez Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jest to linia socjalistycznej odnowy, program porozumienia i walki. Żadne ingerencje zewnętrzne nie zmienią jej ani o milimetr. [...]
Uważacie, panie i panowie, że zdarzenie, o które pytacie, jest dla nas wydarzeniem wielkiej wagi. Niestety, polskie społeczeństwo ma o wiele większe problemy i większe zmartwienia niż kolejna reaganowska złośliwość, tym razem firmowana w Oslo. Wystarczy rozejrzeć się po Polsce, by to dostrzec. W Polsce nagroda wywołała zróżnicowane uczucia. Dominującym jest zażenowanie.
Warszawa, 11 października
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Dwustronne i wielostronne stosunki naszego kraju z krajami zachodnimi są lepsze i owocniejsze wówczas, gdy w Polsce panuje wewnętrzna stabilizacja, ulegają zaś deformacjom lub destrukcji, gdy sytuacja wewnątrz Polski staje się rozchwiana — niezależnie od tego, czy owe kryzysy wewnętrzne podobają się Zachodowi czy nie. Miary Polaków były i są w znacznej mierze odmienne, niż kryteria zachodnie. Zachodnia polityka popierania nawet najbardziej awanturniczych poczynań „Solidarności”, a zarazem czekania, aż Polska wygłodzi się na tyle, że dojdzie do wybuchu, nie osiągnęła swoich celów. Zachód oburzający się na wprowadzenie stanu wojennego w Polsce współtworzył tę konieczność. Postępująca ostatnio normalizacja stosunków politycznych — a stopniowo także gospodarczych — krajów Zachodu z Polską wynika stąd, że Polska jest znów krajem ustabilizowanym. Choć brzmi to szokująco, normalizację stosunków z Zachodem Polska zawdzięcza właśnie temu, że nie ma już „Solidarności”, zawsze bowiem gdy nasza polityka wewnętrzna wygasza konflikty, stosunki Polski z Zachodem poprawiają się na tyle, na ile może to wynikać z aktualnego stanu ogólnych relacji politycznych Wschód-Zachód.
Londyn, ok. 18 lutego
„Trybuna Ludu” nr 41, 18 lutego 1987.
Prasa zachodnia podnosi sprawę rzekomego istnienia w Polsce więźniów politycznych. Takich więźniów nie ma. Chodzi natomiast o osoby, które popełniły poważne przestępstwa kryminalne jak zabójstwo, sabotaż, terroryzm, szpiegostwo. Niektóre z tych osób popełniły przestępstwa, częstokroć zbrodnie z motywów politycznych. Innym motywy tego rodzaju sugeruje się nieprawdziwie na Zachodzie. Dotyczy to np. wypadku korupcji. W sprawie tej wypowiadałem się jasno i z całą ostrością. Popełnienie zabójstwa, sabotażu, czy aktów terroru z motywów politycznych także na Zachodzie nie jest żadną okolicznością łagodzącą. Uważamy za dziwne i niemoralne, gdy na Zachodzie wyraża się sympatię i prosi o uwolnienie sprawców takich samych przestępstw, za które na Zachodzie ludzie, którzy je popełniają także z motywów politycznych są liczniej niż w Polsce sądzeni i osadzani w więzieniach z całą surowością. To nasze generalne, niezmienne stanowisko nie oznacza jednak, że w poszczególnych sprawach kompetentne władze nie okażą podejścia humanitarnego.
Warszawa, ok. 18 marca
„Trybuna Ludu” nr 65, 18 marca 1987.
Ci ludzie, którzy porozumienia [sierpniowe] zaczęli łamać niemal nazajutrz po ich zawarciu, jaskrawo mijają się z prawda, gdy oznajmiają dziś zachodnim dziennikarzom, że z całych porozumień zrealizowana została tylko transmisja mszy przez radio. [...] Ci samozwańczy strażnicy porozumień sierpniowych, którzy reprezentują dziś głównie linię podporządkowania się zachodnim ośrodkom politycznym twierdzą, że główną treścią porozumień było powstanie niezależnego ruchu zawodowego i ustanowienie prawa do strajku. I że to nie zostało zrealizowane. Twierdzenie takie również jest niezgodne z faktami. W oparciu o porozumienie powstały i zostały prawnie oraz faktycznie uznane nowe centrale związków zawodowych, w tym „Solidarność”. Działalność kierownictwa tego związku doprowadziła do przekształcenia go — wbrew porozumieniom — w ruch polityczny. Jego przywódcy nie negowali w zasadzie tego faktu. Odejście od nurtu reform na rzecz konfrontacji i destrukcji było klęską i „Solidarności”, i partii. I Polski. Działalność kierownictwa tego ruchu doprowadziła kraj na skraj ruiny i konfliktu wewnętrznego, spowodowała konieczność wprowadzenia stanu wojennego i zawieszenia działalności wszystkich związków zawodowych. 13 grudzień 1981 r. nie był końcem „Solidarności”, która została tylko zawieszona. Przywódcy „Solidarności” nie podjęli jednak proponowanej dyskusji o ewentualnej odbudowie na platformie rzeczywiście związkowej. Wzywali do bojkotu pracy, do żółwiej pracy, do bojkotu państwa, życia publicznego, do przeprowadzki polskiej kultury za granicę. [...] Nieistnienie „Solidarności” jest efektem konfrontacyjnej postawy jej przywódców i fatalnych skutków, jakie ich polityka spowodowała. Ne jest zaś żadnym dowodem na to, że porozumienia o niezależnych związkach nie zostały wykonane.
Warszawa, ok. 2 września
„Trybuna Ludu” nr 204, 2 września 1987.
W jakim to czasie część dawnych przywódców „Solidarności” skłoniła się do polityki bojkotu? Gdy partia i rząd inicjują reformy, wówczas oni mówią, że chcą dalej idących reform. Gdy potem reformy dojrzewają do stadium, kiedy można je pogłębić, zradykalizować, członkowie tego stronnictwa malkontentów nie są skłonni poprzeć nawet tego, co sami przedtem proponowali, zgłaszali. To dziecinada, nie polityka. Jest to więc już opozycja dla samej opozycji. [...] Korespondenci zachodni wiele razy mnie pytali: dlaczego wy, rząd, nie chcecie z nimi rozmawiać? Teraz ci dawni przywódcy „Solidarności” sami dali na to pytanie odpowiedź. Oni są niezainteresowani tym, co się realnie dzieje w Polsce, która realnie istnieje. Oni są cieniami swojej dawnej przeszłości i tej swojej dawnej polityki, która przyniosła społeczeństwu pogłębienie kryzysu, dramatyczny konflikt, spowodowała konieczność wprowadzenia stanu wojennego, utrudniła i opóźniła reformy.
Warszawa, ok. 28 października 1987
„Trybuna Ludu” nr 252, 28 października 1987.
To, co się dzieje, nie jest powtórką roku 1980. […] Obecne strajki wybuchły na samym początku przejścia do radykalnej reformy wielkich reform i w sytuacji, kiedy nie trzeba przerywać pracy, aby mówić pełnym głosem i być wysłuchanym. Strajki są więc nieuzasadnione i szkodliwe zarówno politycznie, jak i gospodarczo. Jedno jest tylko podobne wobec 1980 roku: strajki usiłują wywołać i sterować nimi w niektórych wypadkach ci sami ludzie, którzy zdruzgotali polską gospodarkę strajkami w 1981 roku niektórzy z nich nie są już ludźmi pracy, lecz zawodowymi politykami. Zachodnie państwa bezpośrednio lub pośrednimi drogami opłacają ich dostatnie życie w Polsce i sterują ich działaniami.
Warszawa, 3 maja
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Oceniono, że dalsze przeciąganie się strajku było w znacznym stopniu wymuszane przez mniejszość kierowaną przez nielegalny komitet strajkowy. Operacja milicyjna trwała kilka minut. Nikt nie doznał szwanku. Obyło się bez poważniejszych incydentów. W czasie akcji zatrzymano członków komitetu strajkowego, prócz dwóch osób, które uciekły. Członkowie komitetu są przesłuchiwani w związku ze złamaniem prawa.
5 maja
„Przekrój” nr 2240, z 15 maja 1988.
Na koniec dwie uwagi związane z prasowym rezonansem obrad „okrągłego stołu”. Mylnie interpretuje się ewentualne wyniki obrad, jako podjęcie potem wspólnych prac, a wiec np. wspólnych wyborów, wspólnych działań itp. Nie tak wyobrażamy sobie pluralizm. Rozmowy nie mają na celu stworzenia jakiegoś sojuszu, nadal będziemy stali naprzeciw siebie. [...] Według naszych intencji konsekwencją obrad powinno być to, że życie publiczne z udziałem bardziej zróżnicowanej opozycji toczyć się będzie według ustalonych reguł gry i w ustalonych granicach.
Warszawa, 7 lutego
Ze zbioru Archiwum Akt Nowych, PAP 1945-1997, Redakcja Zagraniczna i Krajowa, ZSO nr 5 poz. 1452, Serwis informacyjny 6-10 II 1989.
23 bm. na skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i Nowego Światu w Warszawie pojawiła się grupa kilkunastu członków tzw. ruchu Wolność słowa — studentów UW. Przez kilkadziesiąt minut trzymali transparenty: „Żądamy zniesienia cenzury”, „Dość represji wobec wydawnictw niezależnych”, „Żądamy zmiany ustawy prasowej”,. „Dostęp do radia i telewizji”. Pod tymi hasłami sprzedawano nielegalne wydawnictwa.
Jak poinformowali dziennikarze PAP — musieli wyjść poza teren UW, gdyż tam coraz słabiej sprzedają się ich wydawnictwa, poza tym jest duża konkurencja. Specjalnie wybrali punkt w rejonie PAP, być może następnym razem odwiedzą min. Urbana. Demonstrowane hasła ani sprzedawana na ulicach „bibuła” nie wzbudziły większego zainteresowania przechodniów w tym ruchliwym punkcie stolicy.
Warszawa, 23 lutego
„Sztandar Młodych” nr 40, 24–26 lutego 1989.
Dziś znowu burdy w Krakowie. Po południu zgłosił się [Władymir] Browikow [ambasador ZSRR], który wyraził zaniepokojenie tymi ekscesami. „Doszło — powiedział — do zbezczeszczenia godła radzieckiego. Sytuacja staje się bardzo groźna. Co by było, gdyby w jakimś kraju postąpiono tak z godłem Polski?”. [...]
W[ojciech] J[aruzelski] wyznaczył na wieczór rozszerzone posiedzenie Sekretariatu KC. [...] Obecny był także [Jerzy] Urban, który — gdy powiedziałem coś na temat burd w Krakowie — stwierdził, że to on wszystko zaaranżował. W pierwszej chwili nie zrozumiałem go, poprosiłem o wyjaśnienie. Odparł, że gdy dowiedział się, iż szykuje się taka rozróba, rozmawiał z szefem WUSW w Krakowie, gen. Jerzym Grubą, żeby przepuścił manifestantów pod konsulat (a więc coś w rodzaju prowokacji). Gruba zadzwonił do konsula i zapytał, czy wytrzymają coś takiego, tzn. ewentualny atak na konsulat. Ten odpowiedział, że tak.
Warszawa, 17 maja
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1987–1990, Warszawa 2005.
Czarzasty, nasz orzeł od kampanii wyborczej, który jeszcze poprzedniego dnia martwił się, by zwycięstwo PZPR-u nie było zbyt przytłaczające, zreferował wyniki — masakra.
Napisałem na kartce oświadczenie o przegranych wyborach oraz zaakceptowaniu ich wyników przez partię i kartkę tę podałem Jaruzelskiemu.
Jaruzelski głośno ją odczytał i wtedy przeżyłem największy wstrząs. Jaruzelski zapytał, czy są uwagi. I nikt nie miał żadnych.
Oddanie władzy nastąpiło więc bez dyskusji.
Warszawa, 5 czerwca
Teresa Torańska, Byli, Warszawa 2006.